Wczoraj zadzwonił do mnie szef. To nawet miłe, że świat
sobie o mnie przypomniał. Na chwilę jedną nogą znów byłam „tam”, znów miałam
ambicje i oczekiwania wobec „tamtego” świata. Zdecydowanie jednak w tym
momencie mojego życia wolę być „tu” nawet jeżeli to „tu” bywa męczące i
monotonne.
Nie chcę jeszcze myśleć jak to będzie kiedy wrócę do pracy.
Pod koniec roku mam dostać propozycję nowej pozycji.
Szef z wielkim optymizmem przekonywał żebym była dobrej myśli, że na pewno znajdą
mi coś ciekawego i very challenging. Już
prawie mi się wyrwało, że ja wcale teraz nie chcę żeby było challenging, żeby znaleźli mi jakąś spokojną pozycję do ogarnięcia dla matki dwójki małych dzieci tęsknie czekających w domu na mamę -przełknęłam ślinę i
zamknęłam się. Czy korporacja
potrafiłaby to zrozumieć? Czy jest tam miejsce na taką szczerość?
Cieszę się, że wracam do HR. Nie ogarnęłabym teraz PRu tak jakbym
tego chciała. Brak
ambicji czy szczerość wobec siebie? Może jak dzieci podrosną będę znowu mogła
poświęcić się pracy na tyle by móc się wykazać i zawalczyć. Tylko czy naprawdę tego chcę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz